Bieda w cieniu piramid

 

   Od kilkudziesięciu lat kolejni egipscy przywódcy starali się wywalczyć dla swojego kraju pozycję lidera świata arabskiego. Kair eksportował rewolucyjną ideologię, był w centrum najpierw konfliktu, a później pokojowego dialogu z Izraelem. Międzynarodowy prestiż i dumny tytuł kolebki cywilizacji ostro jednak kontrastują z sytuacją milionów mieszkańców tego ogromnego, ale ubogiego kraju. Niektórzy z nich żyją w warunkach, które niewiele się zmieniły od czasów faraonów.

   Liczbę obywateli Egiptu szacuje się na 70 - 80 milionów Mimo to duże obszary tego wielkiego, bo liczącego ponad milion kilometrów kwadratowych, kraju są nie zamieszkane. Dziesiątki milionów Egipcjan żyją stłoczone w żyznej dolinie Nilu, na obszarze nie przekraczającym jednej dwudziestej powierzchni kraju. Pozostałą część państwa pokrywają pustynie. W Egipcie żyje więcej ludzi niż we wszystkich pozostałych krajach arabskich razem wziętych. Dolina i delta Nilu należą do najgęściej zaludnionych miejsc na świecie.

   Nikt też nie wie dokładnie, ilu ludzi mieszka w stolicy Egiptu - szacunki wahają się od 10 do 20 milionów Wielu z nich żyje w skrajnym ubóstwie i brudzie - na przykład w murowanych grobowcach na cmentarzach zwanych miastami umarłych. Według statystyk mniej więcej połowa Egipcjan umie czytać i pisać, a średnia długość życia ledwie przekracza 601at.

   Wszystkie te problemy nie przeszkadzają Egipcjanom być dumnymi ze swojego państwa. Podstawowym powodem do dumy jest bogata historia doliny Nilu, uważanej za kolebkę cywilizacji. Budowle przodków dzisiejszych Egipcjan - faraonów, dowód minionej świetności Egiptu - to magnes dla milionów turystów

Narodowy sport

   Wyciąganie pieniędzy od cudzoziemców wydaje się nie tylko sposobem na życie dla milionów Egipcjan, ale takie narodowym sportem. Nawet małe dzieci zaczynają wprawiać się w tej sztuce: - Jeden funt za paczkę nasion. Nawet nie ćwierć funta, tylko pół funta - powtarza pięcioletni chłopiec w centrum Luksoru, nie zdając sobie sprawy z błędu w niezrozumiałej dla niego formułce. Inne dzieci szkolą się wyłudzając długopisy. Dorośli Egipcjanie domagają się pieniędzy nawet za tak drobną usługę jak wskazanie drogi, a sprzedawcy bez zmrużenia oka podają kilkakrotnie zawyżone ceny przekonując, że jest to wyjątkowa okazja.

   Niektórzy właściciele sklepów spacerują po centrum Kairu oferując pomoc, a przy okazji informują o znajdującym się w pobliżu sklepie brata, ojca lub kuzyna. Opowiadają przy tym bajki, które mają przekonać turystę, że stoi przed życiową szansą dokonania niezwykłej transakcji. Na potwierdzenie swoich słów sklepikarze często pokazują listy polecające, napisane przez wcześniejszych klientów, lub chwalą. się najrozmaitszymi legitymacjami. Zdarzają się najdziwniejsze dokumenty Ale zafoliowana tekturka ze zdjęciem i pieczątką wygląda poważnie, nawet jeśli jest przepustką do stołówki.

   Trudno znaleźć miejsce, w którym nie czyhaliby ?przewodnicy", za opłatą pokazujący to, co można zobaczyć za darmo. Nawet oficerowie policji domagają się bakszyszu za wykonywanie swoich obowiązków. Egipcjanie wykorzystują fakt, że cudzoziemcy nie znają języka. W restauracji w Asuanie menu wydrukowano w dwóch językach, tyle że ceny po stronie arabskiej są dwukrotnie niższe niż po stronie angielskiej. W aptece ekspedientka zapytana o cenę leku bez zastanowienia mówi 25 funtów, choć prawdziwa cena wynosi 5.

   Uwolnienie się od natrętnych przekupniów i "pomocników" nie jest łatwe. - Mówię do ciebie! - krzyczą podenerwowani sklepikarze do turystów ignorujących ich zaczepki. Uciekający przed właścicielami straganów cudzoziemcy nierzadko obrzucani są głośnymi przekleństwami. - A teraz coś dla mnie - mówi taksówkarz i wyciąga rękę po dodatkowe pieniądze, chociaż dostał już całą umówioną za dzień pracy kwotę.

   To zachowanie tłumaczy wszechobecne ubóstwo i konkurencja w walce o każdego dolara przywiezionego przez cudzoziemców Ale natrętne zachowanie Egipcjan i wygórowane ceny zniechęcają. - Skróciliśmy pobyt, bo to było nie do zniesienia - mówi Avi Gutman, amerykański Żyd, który z młodą żoną przyjechał do Kairu. - Na filmie wideo, który nagrałem pod piramidami, słychać głównie moje krzyki: "Odejdź! Zostaw nas!". Do tego w hotelu - ponoć luksusowym, a na pewno drogim - nie było wody Wynajęty prywatny przewodnik obrażał się na nas. Horror. I pomyśleć, że pracuję w firmie, która zbiera pieniądze na pomoc dla biednych krajów w tym dla Egiptu.
- Znajomi ostrzegali, żeby nie jechać do Kairu - twierdzi Avi. - Syria, Jordania - tak, ale nie Egipt, bo nawet nie można cieszyć się zabytkami. Nie posłuchałem i żałuję.

Islamiści przeciw

   Nie tylko cudzoziemcy są zmęczeni brudem, natrętnym zachowaniem Egipcjan i ich pogonią za pieniędzmi. Miejscowi islamiści uważają, że niekończąca się rzeka turystów oraz polityka rządu w Kairze, uzależnionego od napływu twardej waluty są przyczynami zepsucia społeczeństwa. Fundamentaliści atakują cudzoziemców, by przerwać napływ obcych "bezbożnych" obyczajów i równocześnie zachwiać egipską gospodarką oraz rządem w Kairze.

   Egipt jest ojczyzną islamizmu. To tutaj w 1928 roku szejk Hasan At-Ban utworzył Bractwo Muzułmańskie, którego celem jest doprowadzenie do odnowy muzułmańskiego świata przez powrót do korzeni wiary. Fundamentalizm islamski okazał się jednym z najlepszych egipskich towarów eksportowych, a odłamy Bractwa Muzułmańskiego powstały we wszystkich krajach arabskich. Islamiści są podzieleni. Najbardziej radykalne organizacje prowadzą krwawe kampanie terroru. Tylko w Egipcie zamachy kosztowały życie ponad tysiąc osób, w tym przeszło stu turystów

   Dla radykalnych islamistów dżihad (święta wojna) jest bezpośrednim wezwaniem do walki zbrojnej, dla działaczy umiarkowanych - oznacza przede wszystkim szerzenie wiary po przez własny przykład i nauczanie. Egipscy fundamentaliści uważają swój kraj za jądro świata islamu. Twierdzą że Egipt powinien otrząsnąć się z obcych wpływów i podźwignąć z moralnego i gospodarczego upadku.

   Islamiści nie są jedynymi ludźmi, według których Egiptowi należy się czołowe miejsce w świecie arabskim. Także znienawidzeni przez fundamentalistów politycy świeccy próbują zwiększyć znaczenie swego kraju w regionie. Pilnie strzeżona siedziba Ligi Arabskiej znajduje się w centrum Kairu. Ideologia panarabska w wydaniu egipskim okazała się niezwykle chwytliwa, a w połączeniu z lokalną wersją socjalizmu i arabskiego nacjonalizmu stała się skuteczną bronią w rękach charyzmatycznego przywódcy Gamae Abdel Nasera. Nie tylko walczył on o uwolnienie swojego kraju spod wpływów dawnych potęg kolonialnych, ale marzył o silnym, zjednoczonym świecie arabskim - najlepiej pod jego kierownictwem.

Pępek świata arabskiego

   Izrael stał się dla sympatyków naseryzmu symbolem obcego bliskowschodniej tradycji zachodniego imperializmu. W konflikcie z państwem żydowskim Egipt starał się zajmować czołową pozycję. Oba kraje stoczyły cztery krwawe wojny Następca Nasera, prezydent Anwar Sadat, gotów był poświęcić milion egipskich żołnierzy, by pokonać syjonistycznego wroga i odzyskać półwysep Synaj.

   Do dziś Egipcjanie za powód do dumy uważają ostatnie starcie zbrojne z Izraelem w 1973 roku, które w Kairze nazywa się wojną październikową, a w państwie żydowskim określane jest jako wojna Jom Kipur. Po wschodniej stronie Kanału Sueskiego stoi kilkumetrowej wysokości spiżowy żołnierz. Trzymany przez niego czerwono-biało-czarny egipski sztandar powiewa nad zdobytymi dwoma izraelskimi czołgami. W Muzeum Wojska w Kairze naturalnej wielkości makieta przedstawia forsujących kanał egipskich komandosów W ciągu kilku godzin Egipcjanie rozgromili wówczas wojska izraelskie broniące linii Bar Lewa. Napis głosi: "Ich bohaterstwo wskazówką dla przyszłych pokoleń.

   Niewielkie znaczenie ma tutaj fakt, że pod koniec wojny izraelskie czołgi sforsowały kanał i zbliżyły się na 100 km do Kairu. Istotne jest to, że Egipcjanie zdziesiątkowali izraelskie lotnictwo i wdarli się na Synaj. Zmienili tym samym sytuację w regionie, co z kolei pozwoliło prezydentowi Sadatowi zawrzeć porozumienie pokojowe z państwem żydowskim.

   Obecny prezydent, Hosni Mubarak, który zastąpił Sadata, zamordowanego przez zamachowców za zawarcie pokoju z Izraelem, dalej walczy o prestiż swojego kraju. Chce, by mimo biedy, przeludnienia i islamskiego terroru Kair znajdował się w centrum bliskowschodniej polityki. Stara się, aby wyłożone marmurami prezydenckie pałace były odwiedzane przez poszukujących mediacji izraelskich i palestyńskich polityków. Zastanawia tylko, czy ideologiczne zmagania, zabiegi o międzynarodowe wpływy oraz walka o prawdziwe treści islamu obchodzą dziesiątki milionów prostych Egipcjan mieszkających w chatach z rzecznego mułu i zmuszonych co dzień zabiegać o względy zagranicznych gości.

 

Źródło:

"Rzeczpospolita" 30 sierpień 1999 JAROSŁAW KOCISZEWSKI

.:|| Kontakt || Pytania || Mapa strony || Index || Reklama  ||:.

 
Wszystkie prawa zastrzeżone. AMRA.INFO