|
|
Preludium do 11 września? |
|
W sobotę 30 października 1999 roku samolotem linii Egypt Air odlatywało z Los Angeles do Kairu 200 pasażerów i 18 członków załogi. Tylko jeden pasażer opuścił boeinga 767 podczas śródlądowania w Nowym Jorku. Z pozostałymi Egipcjanami i Amerykanami - samolot wystartował o pierwszej w nocy z lotniska im. Kennedy'ego. Stewardesy natychmiast zaczęły serwować ciepłe napoje i rozdawać koce na czas nocnego lotu. Wśród Egipcjan najbardziej wyróżniało się trzydziestu młodych, krótko ostrzyżonych mężczyzn w garniturach. Byli to wojskowi piloci wracający ze stażu w kalifornijskiej bazie. Zdecydowaną większość stanowili jednak amerykańscy emeryci. Korzystali z taniej, posezonowej oferty biura turystycznego. O dziewiątej rano mieli wylądować w Kairze. Układając się do snu, myśleli o piramidach, rejsie po Nilu. Nie przeżyli najbliższej godziny.
Akcję poszukiwawczą utrudniła sztormowa pogoda. Chociaż zlokalizowano obie "czarne skrzynki" na głębokości 78 metrów, długo nie można było ich wydobyć. Tymczasem amerykańscy inspektorzy NTSB (komisji ds. bezpieczeństwa transportu) oraz FBI rozważali trzy hipotezy przyczyn katastrofy: awaria urządzenia, błąd pilota lub zamach terrorystyczny. Brano pod uwagę możliwość omyłkowego włączenia się odwracacza ciągu, urządzenia niezbędnego do wyhamowania samolotu przy lądowaniu; ale w czasie lotu wywołującego niesterowność maszyny. To doprowadziło już do katastrofy w 1991 roku samolotu LaudaAir w Tajlandii: Hipotezę zamachu terrorystycznego uprawdopodobniły dwa fakty: pilot nie nadał sygnału S.O.S. i nie zgłaszał się na wezwanie mężczyzna, który opuścił pokład boeinga na lotnisku nowojorskim. Dopiero po dwóch tygodniach udało się wydobyć z morskich głębin obie "czarne skrzynki". Analiza przebiegu lotu boeinga i rozmów pilotów, a także dodatkowe ustalenia śledcze FBI pozwoliły na odtworzenie ostatnich chwil. Pojawiła się hipoteza o zaburzeniach psychicznych u jednego z pilotów, czego nikt wcześniej nie brał pod uwagę. Takie podejrzenie nie przeszło nawet przez myśl kapitana boeinga, gdy nieoczekiwanie, trzy i pół godziny przed rozpoczęciem swojej zmiany Gamil el-Batouti usiadł na fotelu drugiego pilota. Za sterami siedział w tym momencie kapitan Ahmed el-Habashi. Samolot leciał spokojnie na wysokości 10 tys. metrów pod kontrolą automatycznego pilota. Nie było wiele do roboty. Zmiennik ochotnik zaproponował szefowi, żeby poszedł wypić kawę. 57-letni pierwszy pilot zgodził się i wyszedł. "Czarna skrzynka" zarejestrowała odgłos zamykanych drzwi, gdy wychodził. 59-letni Gamil el-Batouti został w kabinie pilotów sam. Miał świetną opinię. Wcześniej był oblatywaczem myśliwców. W 1977 roku zaczął pracę w linii pasażerskiej Egypt Air. Spędził, nie popełniając błędów, pięć tysięcy godzin za sterami. Przez kilka minut nic się nie działo. O godzinie 1.49 taśma "czarnej skrzynki" zarejestrowała spokojny głos Gamila el-Batouti: Tawakalt ala Allah (Polecam się Bogu). Kilką sekund później wyłączył automatycznego pilota, ujął drążek sterowniczy i przesunął go do końca: Boeing gwałtownie zanurkował. Kapitan natychmiast zjawił się w kabinie. - Co się dzieje?! - krzyknął. Prawdopodobnie usiadł na fotelu pierwszego pilota i zaczął ciągnąć drążek sterowniczy do siebie. "Czarna skrzynka" zarejestrowała jego głos: - Ciągnij ze mną! Ciągnij ze mną! Samolot nadal spadał. Badania zapisu "czarnej skrzynki" wykazały, że jedna z lotek ogonowych skierowana była do góry a druga w dół, jakby el-Batouti nadal wymuszał nurkowanie samolotu, podczas gdy kapitan chciał wyrównać lot. Przypomina się katastrofę samolotu TWA, który w czerwcu 1998 r. wpadł do oceanu. Niektóre gazety pisały wtedy, że samolot został zestrzelony rakietą przeciwlotniczą. Badania wykazały, że przyczyną katastrofy był wybuch zbiornika z paliwem.
|
|
Źródło: |
Opr. ALEKSANDRA LANDSBERG Tygodnik "Kobra" |
.:|| Kontakt || Pytania || Mapa strony || Index || Reklama ||:. |
|
Wszystkie prawa zastrzeżone. AMRA.INFO |